środa, 30 kwietnia 2014

Pilne sprawy Podopiecznych



Podczas, gdy Wzruszacze biegają po łączce pełnej mleczy i doprowadzają Ori do załamania nerwowego swoimi pomysłami na rzecz "upiększania" krajobrazu wokół domu, Podopieczni w hoteliku marzą i marzą o własnym domu... Niektóre czekają już kilka lat!
Ostatnie miesiące były bardzo trudne (a czy kiedykolwiek były łatwe?) i obfitowały w operacje, zabiegi i najrozmaitsze zabiegi lecznicze. A w kolejce, żeby Ori, broń Boże, nie miała chwili wytchnienia, czekają następne pilne sprawy.

Bombik, uroczy krótkołapek zabrany ponad rok temu z Glinna, jesienią miał poważną operację przetoki i długą kurację antybiotykową, ale jak widać na zdjęciach, zabieg trzeba powtórzyć.
Z ranki znowu sączy się ropa.




Bombik z ukochaną Czarką (zabraną z Rachowa Starego ponad dwa lata temu), której na szczęście nic nie dolega.





Bombik pilnie prosi o wsparcie na operację!
Trzeba ją przeprowadzić jak najszybciej.






A to Dolcia, staruszka, która przyjechała ze schroniska w Białymstoku prosto na stół operacyjny.
Miała od wielu, wielu lat potworną przepuklinę, wielkie wory ciągnące się do ziemi, sprawiające wielki ból i nie pozwalające na normalne leżenie.
Operacja trwała 4 i pół godziny!
A lekarz był zszokowany tym, co zobaczył.
Szczegółów i zdjęć z zabiegu Ori Wam oszczędzi, z litości dla Waszych oczu i serc.

Teraz Dolcia po kilkunastu (!!!) latach bólu uczy się żyć normalnie.
A Ori w jej imieniu bardzo prosi o pomoc w spłaceniu faktury za operację: 1076 zł.





To jest wiadomość najsmutniejsza. Trudno się z nią pogodzić i trudno o niej  pisać.
Maleńka Julia podrzucona do hoteliku ze złamaną łapeczką przeszła udaną operację i umarła na drugi dzień na zator. Straszne, okrutne, niesprawiedliwe.
Nie ma w tym winy lecznicy, to się czasem zdarza ludziom i zwierzętom po złamaniach.

Maleństwo, wybacz, że nie daliśmy Ci dobrego życia.
Bardzo chcieliśmy.
Nie udało się.





Jutro, może pojutrze przyjedzie nowa Podopieczna, która mieszka obecnie w takich warunkach, na opuszczonym podwórku po śmierci opiekuna. 






Na zabranie czekają jeszcze 2 suczki i pies.
Są wychudzone i bardzo wylęknione.
Dokarmiają je wolontariuszki Fundacji "Nero", ale "Nero" w tej chwili nie jest w stanie zabrać ich do siebie z powodu ogromnego przepsienia.
To nieduże łagodne suczki. 
Ich sytuacja jest bardzo niebezpieczna, bo podwórko nie jest ogrodzone, włażą tam przeróżne typy z sąsiedztwa, a to może się w każdej chwili skończyć tragicznie dla psów.

Pomocy! Pomocy! Pomocy!
Brakuje miejsc, brakuje pieniędzy, PILNIE potrzebne są nowe kojce, bo kolejka czekających psich nieszczęść jest masakrycznie długa!
Jeden dobry kojec to 1200 zł, mogą w nim mieszkać 2 psy.

POMOŻCIE!


On czeka na ratunek:




Także jutro przyjedzie suczka z pewnej małopolskiej mordowni, jednego z najpaskudniejszych miejsc w Polsce. Miejsce, które utraciło status schroniska i przekształciło się w "hotel", a okoliczne gminy rączo pakują swoje bezdomne psy na przechowanie do tego "hotelu", skąd po jakimś czasie hycel wywozi je w nieznane. Dosłownie "w nieznane", bo teoretycznie psy jadą do większego schroniska, w praktycznie giną po drodze, czego żaden urzędnik nie sprawdzi, bo przecież nie ruszy dupska zza biurka w sprawie tak nieistotnej.




Dla tej małej suczki Ori udało się wybłagać miejsce w zaprzyjaźnionym Zielonym hotelu.
Niestety, hotelik jest przepełniony (samych Podopiecznych :Domu Tymianka" jest tam już chyba 15!)
i naprawdę nie gdzie pomieścić nowych psów, a zaczyna się upiorny SEZON na wyrzucanie.
Długi majowy weekend to preludium dla wakacyjnych porzucań psów.
Schroniska, przytuliska, punkty przetrzymań pękają w szwach, zaczyna się masowe "czyszczenie" boksów, czyli usypianie starych psów albo "wyprzedaż" do Niemiec.
Tych wiadomości nie usłyszycie w mediach, to wstydliwy, ciemny problem polskiej rzeczywistości.

Fundacje zwierzolubne stają na uszach, rzęsach i innych częściach ciała, żeby wyszarpywać psy z katowni
i jest to wysiłek przypominający wybieranie wody z oceanu łyżeczką do herbaty.





Te psy mają czas do 4 maja, w poniedziałek zostaną wywiezione (czytaj: skazane na śmierć):













Pamiętacie Glinno sprzed roku i wielką mobilizację, dzięki której "Dom Tymianka" wyszarpał mordowni 20 psów?
Dajcie szansę tym ufnym, bezradnym istotom!
Musimy BŁYSKAWICZNIE uzbierać pieniądze na kojce, żeby mieć gdzie umieścić psy!

ŚPIESZMY SIĘ, ONE NIE MAJĄ CZASU!













6 komentarzy:

  1. Cholera ,no ręce opadają,nic nie wcisnę choćbym chciała.Bidulinki takie.Ludzie zróbcie coś.

    OdpowiedzUsuń
  2. Aż łzy się cisną z wściekłości i smutku.Ech. Żeby mi się polepszyło finansowo to bym jaka bidę wzięła.Mam nadzieję, że Ruda moja nie jest ostatnim psem ze schronu.

    OdpowiedzUsuń
  3. PRZESYŁAM PIENIĄŻKI.

    OdpowiedzUsuń
  4. Co mogłam - wysłałam.... :-(((

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też wysłałam.Trzymam kciuki Ori za twoją akcję.Aby jak najwięcej uratować takich bidoków ze schronu.

    OdpowiedzUsuń
  6. Ja też wysłałam.Ori trzymaj tak dalej aby jak najwięcej tych psich i kocich bidokow ze schronu uratować.

    OdpowiedzUsuń