Niedziela, pierwszy jesienny wieczór.
Ori zagląda do poczty:
"Witam Pani Renato,
nie wiem czy mam takie szczęście, czy bezpańskich psów jest aż tyle, odkryłem nową psią rodzinę (sunia z 4 szczeniakami, w tym jeden starszy z poprzedniego miotu).
Chudziny są praktycznie w tym samym miejscu, skąd wzięliśmy Miśka.
Rozmawiałem z miejscowym, który powiedział, że sunia została wyrzucona na wiosnę – wtedy była w bardzo dobrej kondycji fizycznej.
Wczoraj z suni wyciągnąłem 9 kleszczy, z małego tylko 4 – dziś doszły kolejne i odkryłem jej szczeniaki, które siedzą w rowie w betonowym przepuście.
Sunia i jej starszy młody jest bardzo przyjacielsko nastawiona do ludzi, ale widać że jest strasznie wymęczona.
Niestety rodzina urzęduje przy prostym kawałku jezdni, gdzie samochody rozwijają kosmiczne prędkości – boje się, że jak któryś z młodych wyjdzie, to może być jego ostatni spacer..."
Nie ma czasu na myślenie. GDZIE ulokować psią rodzinę? NATYCHMIAST! Hoteliki zapchane po dachy.
Odpowiedź Pana Mirka z ulubionego hotelu brzmiała mniej więcej tak:
- Wczoraj przyjechała sunia z sześciorgiem szczeniąt! Nie wcisnę nikogo więcej!
WSZĘDZIE, jak Polska długa i szeroka, przy drogach koczują wynędzniałe suki ze szczeniętami.
Wyrzucone na początku wakacji, te, które przeżyły, rodzą dzieci. I czekają na śmierć pod kołami.
Ori uprosiła KWIACIARENKĘ o tymczasowe przygarnięcie psiej rodziny. To naprawdę awaryjne wyjście, bo Kwiaciarenka ma mnóstwo własnych zwierząt. Ale będzie czas na szukanie innego miejsca.
Pan Michał - ten, który znalazł pieski - dzisiaj wieczorem pojedzie po psią rodzinę.
Trzymajcie kciuki, żeby nic złego się nie wydarzyło!
Pieski będą potrzebowały szybkiego odrobaczenia i przebadania (niebezpieczeństwo choroby pokleszczowej), no i dużych ilości dobrej karmy.
Bardzo proszę o wsparcie dla psiej rodziny i innych Podopiecznych!
Jeszcze jedna smutna wiadomość: Trabancik umarł. Miał guza śledziony, tak jak staruszek Dżekuś.
Lord i Bombik (odpukać!) czują się dobrze.
Wiadomość z dnia 23 września o godzinie 17.15.
Sunia, dwa malutkie szczeniaczki i jeden starszy szczeniaczek zostały załadowane do samochodu Pana Michała. Jednego maluszka zabrał wcześniej "ktoś z miejscowych".
Podobno szczeniąt było sześć, "miejscowi" zabierali je sobie według gustu.
To bardzo smutna wiadomość, bo najprawdopodobniej czeka je życie na łańcuchach.