piątek, 31 lipca 2009

Fetka














































Gdyby porównać życie Fetki z życiem psów z Domu Tymianka, to jej sytuacja wygląda bardzo smutno. W porównaniu z egzystencją wielu (większości?) wiejskich psów - jest znośnie.









Fetka jest przywiązana do zderzaka starego samochodu, a za mieszkanie służy jej coś, co w intencji właścicieli jest chyba budą? Jest karmiona. Na noc spuszczana z łancucha.









Nękana przez pasożyty, przez wiele miesięcy pokryta była ranami, które rozdrapywała do krwi i które właściciel zamierzał uleczyć przez potraktowanie suczki siekierą. Ale wtedy napatoczyła się Ori i Fetce po trzytygodniowym leczeniu zagoiły się rany, stopniowo odrasta jej sierść, a Fetka staje się coraz weselsza i chętna do psot. Leczenie potrwa bardzo długo, choroba prawdopodobnie będzie powracać, ale na szczęście, właściciele nie wtrącają się do działań Ori ;-)









A teraz słowo do Was: bywacie na wakacjach w różnych miejscach, w miasteczkach i wioskach, gdzie bardzo często zobaczycie psy trzymane w potwornych warunkach, na krótkich łańcuchach, bez wody i bez jedzenia, czasem umierające w powolnych męczarniach jak Fetka.









Nie mijajcie ich obojętnie! Nie popełniajcie grzechu zaniechania!









W Nowym Testamencie jest takie mądre zdanie: "Cokolwiek uczyniliście jednemu z braci swoich najmniejszych, Mnie to uczyniliście!" Zapomnieli tam dodać, że najmniejszymi braćmi na tym świecie są zwierzęta. Ale jak Ori już się dostanie do nieba, to im to wygarnie!









sobota, 25 lipca 2009

Szare, bure kotki trzy





































Kotki trzy, bo czwarty, biało-szary kotek konsekwentnie nie lubi Ori i przytulany gryzie ją w palec. Dzięki swojej niezłomnej postawie unika sesji fotograficznych i bimba sobie ze sławy!

czwartek, 23 lipca 2009

Wiejskie popołudnie




























































































Najpiękniejszą porą roku jest wiejskie popołudnie,

gdy wiatr gra na jodłowych skrzypcach,

promienie słońca tańczą w wodzie złudnie,

a cały świat jest strojny we wszystkie barwy lipca

- napisała Ori w 15 wiośnie życia, mając wówczas przed oczami wzgórza Beskidu Makowskiego z polami dojrzałych kłosów żyta i owsa i ciemnymi plamami lasów świerkowych i jodłowych. Wierszyk można uznać litościwie za "młodzieńczy" i nie pastwić się nad doborem środków stylistycznych, ale pochwała wiejskiego upalnego popołudnia jest ponadczasowa, a teraz, gdy Ori wiekiem też zbliża się do "pełni lata" i z okien widzi mazowieckie niziny, ta pora roku ma dla niej jeszcze większy urok...




Polne kwiaty przysiadają nawet na filiżance z kawą, Tymianek wychyla pyszczek do słońca obok podeptanej ostróżki, Lis i Bursztyn tak tracą głowy z upału, że przez chwilę udaje im się być grzecznymi psami, Aksamit wygrzewa się na swoim ulubionym kawałku drewna, a za chwilę Ori wyjmie z piekarnika ciasto z czerwonymi porzeczkami...

poniedziałek, 20 lipca 2009

Malwy




































































Za jakiś czas dom Tymianka będzie tonął w malwach. I w ostróżkach, hortensjach i słonecznikach. Ten baśniowy czas nastąpi, gdy psy zmądrzeją, przestaną wykopywać sadzonki
i nie będą się kładły w ostróżkach. Za dziesięć lat Rafik powinien osiągnąć stan takiej psiej dojrzałości, która pozwoli Ori sadzić kwiaty z nadzieją na ich rozkwitnięcie. Pan Tymianka dodaje w momentach takich rozważań zgryźliwą uwagę, że przez dziesięć lat Ori zgromadzi nowe pokolenia mocno rozhulanych szczeniąt i marzenia o ogrodku trochę się przesuną.
Na razie Ori, opłakując przecudne błękitne ostróżki, które okazały się znakomitym posłaniem dla Oriona tym razem - były zabezpieczone płotkiem, były! - po raz kolejny błogosławi wynalazek ludzkości, jaki stanowią teściowie na wsi i buszuje z aparatem po gęstwinach malw sadzonych przez mamę Pana Tymianka.









niedziela, 19 lipca 2009

Pan Tymianka w kocim raju































Pan Tymianka pogodził się z perspektywą powiększenia ilości mieszkańców domu z rezygnacją człowieka, który jest bezbronny wobec szaleństwa połowicy. Ori to nie zadowoliło - wymagała entuzjazmu i radości z jego strony, postanowiła więc zadziałać empirycznie - gdy Pan Tymianka dotknie mięciutkich futerek i pogłaszcze puszyste brzuszki, bez wątpienia wybuchnie oczekiwaną euforią. Poza tym, Pan Tymianka doskonale nadawał się do dźwigania tobołka pełnego puszek z karmą. Uszczęśliwiona Ori przedstawiła mu kolejno wszystkie zaprzyjaźnione zwierzęta w gospodarstwie: łańcuchowego Kubę, chorą suczkę Fetkę, kury i kotkę. Gospodarze nie przeszkadzali w prezentacji, gdyż chwilowo nie byli zdolni do wysiłków fizycznych. Pan Mietek zachwiał się wprawdzie nad barierką balkonu, usiłując powiedzieć "dzień dobry", ale Ori nie zmuszała go do konwersacji i umknęła do stodoły, by pokazać Panu Tymianka cztery Absolutne Cuda. Cuda spały, zagrzebane w sianie i dwa z nich ani myślały się przywitać. Ori wyjęła więc najbardziej rezolutną parkę. Pan Tymianka udawał, że kocięta nie robią na nim wielkiego wrażenia. Podjął się określić płeć kotków. Ori ucieszyła się. Pamiętała swoją niefortunną przygodę z określeniem płci maleńkiego Tymianka, którego przyniosła do domu jako stuprocentową koteczkę i jako kotkę zaniosła na pierwszą wizytę w lecznicy.
- Ale to nie jest kotka, to jest kot! - powiedział pan doktor. Ori nie przyjęła tego do wiadomości.
- To niemożliwe, panie doktorze! To na pewno jest kotka. Niech pan spojrzy na ten słodki pyszczek!
- To pani nie wie, że płci nie określa się na podstawie pyszczka? - zapytał doktor, patrząc na Ori bardzo surowo i zdruzgotana Ori nie miała więcej argumentów.
Pan Tymianka ze znawstwem obejrzał pierwszego kotka i orzekł:
-To jest kotka! - i dodał po namyśle - Albo kotek.
Ori poczuła się w kwestii płci kociąt w pełni usatysfakcjonowana.